Rosja ma przewagę nad Ukrainą, ale potrzebuje najemników
Cały świat skupia się na rosyjskich siłach gromadzonych przy granicy z Ukrainą, tymczasem to atak z morza okazałby się druzgocący dla przeciwnika - napisał "Washington Post". Amerykańscy dziennikarze doszli do wniosku, że opanowanie linii brzegowej może mieć dla Rosji dużo ważniejsze znaczenie strategiczne niż atakowanie trudnych i już zrujnowanych wojną terenów pogranicza. Zdają sobie z tego władze Ukrainy.
Z punktu widzenia bezpieczeństwa na Morzu Azowskim dominuje Rosja i w razie wojny będzie ona to aktywnie wykorzystywać w celu wywierania presji na nasze miasta na wybrzeżu - powiedział szef ukraińskiego MSZ Dmytro Kułeba dla waszyngtońskiego dziennika
Rosja rekrutuje najemników
Niezależnie od tego, skąd nastąpi ewentualne pierwsze uderzenie, Moskwa potrzebuje świetnie wyszkolonych żołnierzy do specjalnych misji na lądzie.
Niezależny portal "Meduza" podaje, że w Rosji trwa rekrutacja najemników, którzy mają zostać skierowani do misji w Donbasie. Jak twierdzą źródła "Meduzy", najemnicy nie są szczególnie optymistycznie nastawieni do walk na Ukrainie i z reguły odmawiają angażu. Powodem jest to, że będą musieli walczyć przeciwko regularnej i dobrze wyszkolonej armii, a nikt nie zamierza ryzykować nawet dla dużych pieniędzy.
Jeden z cytowanych przez portal najemników, miał stwierdzić, że tak dużej akcji rekrutacyjnej nie było w Rosji od lat. Obecna kampania jest ponoć największą od 2014 roku, kiedy to wybuchł konflikt zbrojny w Donbasie.
Dokładny cele tak zwerbowanych grup najemniczych pozostają tajemnicą. Według portalu "Meduza", weterani pozostają sceptyczni wobec działań Rosji. Uważają, że poziom wyszkolenia tych, którzy zdecydowali się na podpisanie kontraktu jest niski. Najlepiej wyszkoleni najemnicy zostali w Afryce lub Syrii. Żołnierze nie są przekonani, czy Rosji w ogóle uda się zebrać odpowiednio liczebne i przygotowane oddziały. Są jednak pewni, że Władimir Putin nie zgromadził wystarczających sił na pełnowymiarową wojnę z Ukrainą.