TOBIAS SCHWARZ/AFP/East News

Przyszedł Biden? Powiedz, że mnie nie ma

Niemcy mają chyba dość tej całej sprawy z Ukrainą. Chcieliby już skończyć z Putinem projekt Nord Stream 2, dobudować wspólnie jeszcze ze trzy inne rurociągi i wygrać kilka przetargów na dostarczenie Rosji najnowszych technologii. Mają tak dość, że kanclerz Niemiec postanowił odmówić Joe Bidenowi spotkania.

"NATO i sojusznicy" są zjednoczeni, "Niemcy i USA mówią jednym głosem", "Rosji nie uda się nas poróżnić" - to przekaz medialny, jaki płynie do nas w ostatnich tygodniach. Hurraoptymistyczne nastroje dotyczące rzekomej jedności próbował tonować w środę Joe Biden. Prezydent USA użył dziwnego skrótu myślowego, za który został skrytykowany od Waszyngtonu po Kijów.

Powiedział coś, co można odczytywać w taki sposób: Wśród krajów Zachodu nie ma porozumienia co do skali sankcji, jakie powinniśmy zastosować wobec Rosji w przypadku ataku na Ukrainę. Niektórzy nasi sojusznicy, chcą żeby stopień uderzenia w rosyjską gospodarkę zależał od tego, jak agresywne będą działania Moskwy. Może okazać się, że gdy atak faktycznie nastąpi, my (sojusznicy), zamiast szybko interweniować, będziemy kłócić się o to czy zamykać Nord Stream 2, czy nie.

Tak mógł powiedzieć Joe Biden, ale wybrał wersję jednozdaniową i z charakterystycznym "amerykańskim luzem", w której zawarł wybitnie niefortunne stwierdzenie o "niewielkiej inwazji". Przy okazji, prawdopodobnie nie chciał przyznawać wprost, że podziały w Europie wynikające z partykularnych interesów niektórych krajów są większe niż ktokolwiek (poza Putinem) chciałby przyznać.

Niemcy są teraz najważniejszym graczem i muszą się na coś zdecydować

Nie ma przypadku w tym, że wizytę w Berlinie składali w ciągu dwóch ostatnich dni i sekretarz NATO Jens Stoltenberg i sekretarz stanu USA Antony Blinken. W międzyczasie szybki wypad do Moskwy urządziła szefowa niemieckiej dyplomacji Annalena Baerbock, która oficjalnie skrytykowała Kreml za działania destabilizujące Ukrainę, ale minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow był po spotkaniu w podejrzanie dobrym humorze i podkreślał, jak bardzo Moskwie zależy na dobrej współpracy z Berlinem.

ALEX BRANDON/AFP/East News

Można postawić tezę, że NATO i USA stale naciska na Niemcy, żeby ci odpuścili w sprawie gazociągu i pozwolili na sformułowanie realnych gróźb wobec Rosji. Niemcy natomiast, wykonują ruchy węgorza i z jednej strony zapewniają, że są gotowi na poniesienie ekonomicznych konsekwencji konfliktu z Rosją, a z drugiej, w żadnej wypowiedzi nie sprecyzowali, że chodzi o projekt Nord Stream 2.

Biden prosi o spotkanie, Scholz jest zajęty

Do dość kuriozalnej sytuacji doszło właśnie na linii Berlin-Waszyngton. Joe Biden poprosił kanclerza Niemiec Olafa Scholza o spotkanie. To mogą być wszak ostatnie chwile na podjęcie wiążących decyzji wobec rosnącego zagrożenia dla Ukrainy. Szef niemieckiego rządu odmówił tłumacząc się "napiętym kalendarzem". Nawet niemiecka prasa nie może zrozumieć, co się dzieje i jak w najbardziej napiętej od czasów Zimnej Wojny sytuacji geopolitycznej można wykonać taki ruch. Być może, Niemcy nie mają już o czym rozmawiać.

Autor:
redaktor depesza.fm
Wydawcą depesza.fm jest Digital Avenue sp. z o.o.
Obserwuj nas na
Udostępnij artykuł
Facebook
Twitter
Następny artykuł