Tu powinien być zabawny tytuł
Najgorszy człowiek na planecie Ziemia
Do niedawna można było się zastanawiać, który kraj stanowi największe zagrożenie dla cywilizowanego świata. Jedni mówili "Chiny", inni wymieniali Koreę Północną, niektórzy wskazywali Iran. Władimir Putin - jak już wiemy - nie znosi konkurencji i postanowił rozwiać wszelkie wątpliwości.
W poniedziałek, rosyjski prezydent ogłosił, że część terytorium Ukrainy, oficjalnie uznawana przez cały świat za jej terytorium to tak naprawdę dwie niepodległe republiki. To był wyraźny sygnał, że Putin miał gdzieś toczące się od tygodni negocjacje z przywódcami Zachodu i że w najbliższym czasie zrobi coś wyjątkowo obrzydliwego.
Świat najpierw zamarł, a potem podjął ostatnie próby powstrzymania nieuchronnego. Europa i Ameryka zaczęły wprowadzać pierwsze sankcje. Rada Bezpieczeństwa Narodowego zebrała się, by ogłosić, że cywilizacja stoi w obliczu zagrożenia, jakiego nie widziano od blisko 80 lat.
Władimir Putin ignorował apele, prośby i groźby i wykonał pierwszy krok wprowadzając swoje wojska do Ługańska i Doniecka - niosąc im bratnią pomoc. Przy okazji zdążył urządzić prawdziwy kabaret, gdy zbeształ jak uczniaka swojego szefa wywiadu zagranicznego.
Nikt nie wierzył w to, co ma się wydarzyć
Do końca w wypowiedziach polityków i przekazach medialnych funkcjonowało przekonanie, że ruchy Moskwy to kolejne próby wywierania nacisków na NATO. Restrykcje wobec Kremla wprowadzano nieśmiało, a europejscy decydenci robili to, co potrafią najlepiej: wyrażali zaniepokojenie i apelowali.
W środę 23 lutego, źródła w Pentagonie podały, że atak na Ukrainę nastąpi w ciągu 48 godzin i zostanie poprzedzony zmasowaną hakerską ingerencją w systemy rządowe. W momencie, gdy pojawiła się ta informacja, atak hakerski już trwał. W czwartek, o godzinie 3.45 Rosja zaatakowała militarnie Ukrainę, a prezydent Putin potwierdził, że jest inkarnacją Adolfa Hitlera w skali 1:1.
Wojna, która stworzyła bohaterów i zjednoczyła świat
Waszyngton przepowiadał, że obrońcy Kijowa nie wytrzymają dłużej niż 3 dni, a cała Ukraina padnie pod naporem najeźdźcy w ciągu tygodnia. Stało się inaczej. Jesteśmy świadkami niebywale heroicznej postawy obrońców, których nie złamała bezwzględność rosyjskich żołnierzy atakujących przedszkola, konwoje humanitarne i domy ludności cywilnej.
Prezydent Wołodymyr Zełenskim okazał się nie "jakimś aktorem, który przypadkiem wygrał wybory", tylko gościem o charakterze i niezłomności jakich zazdrościć może każdy przywódca na świecie. Sprawnymi skoordynowanymi działaniami doprowadził do zatrzymania rosyjskiej ofensywy, kilkukrotnie odmówił ewakuacji z bombardowanego Kijowa i co chwilę odgraża się Rosjanom, żeby ci jednak pakowali manatki i wracali tam skąd przybyli, bo Ukraińcy nie ręczą za siebie.
Unia Europejska przez kilka dni, w czasie których trwały już brutalne walki nadal wstrzymywała się z ostrą reakcją na brutalną inwazję Rosji. Obywatele krajów Zachodu wyszli na ulice i postawili rządy swoich krajów pod ścianą. USA i UE wzięły się w końcu ostro do roboty i wprowadziły serię sankcji mocno uderzających w gospodarkę Rosji, a także zadeklarowały wsparcie militarne dla obrońców Ukrainy. Wszyscy, w końcu zrozumieliśmy, że jeśli Putin nie zostanie powstrzymany w Ukrainie, ruszy ze swoimi poplecznikami dalej na zachód.
Ukraina krwawi, ale Ukraina broni się ze wszystkich sił. Rosyjscy żołnierze sprawiają wrażenie przerażonych perspektywą konfrontacji z tak zdeterminowanym przeciwnikiem. Putin miota się przy swoim za długim stole i wymachuje ręką, w której trzyma walizkę z guzikiem odpalającym głowice jądrowe. Nie miejmy złudzeń. To dopiero początek. Obym mógł przekazać lepsze wieści w kolejnym przeglądzie.