USA odtajnia dokumenty o zamachu na Kennedy'ego
Archiwum miało zostać udostępnione już w 2017 roku. Urzędujący wówczas prezydent Donald Trump upublicznił jedynie nieznaczną część dokumentów tłumacząc, że ujawnienie wszystkich informacji stanowiłoby zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego, organów ścigania interesów zagranicznych.
Joe Biden również nie był przekonany do akcji ujawnienia dokumentów. Ostatecznie, administracja obecnego prezydenta Stanów Zjednoczonych zdecydowała się pokazać opinii publicznej część akt.
Łowcy sensacji i badacze jednej z największych tajemnic XX wieku natychmiast zabrali się do przeczesywania archiwów. Jak dotąd nie znaleziono nic, co podważałoby ustalenia komisji Warrena, która badała sprawę zabójstwa Kennedy'ego. Według oficjalnych ustaleń komisji, zabójca prezydenta Lee Harvey Oswald działał sam. W świeżo ujawnionych dokumentach znajdują się jednak wzmianki o rzekomych kontaktach Oswalda z Sowietami a nawet z KGB.
Polski pomyleniec czy główny świadek?
W dokumentach pojawia się wątek mężczyzny podającego się za polskiego szofera ambasady ZSRR w Australii. Dzień po zamachu, Polak miał w czasie rozmowy telefonicznej z amerykańskim dyplomatą sugerować, że akcję sfinansowało KGB. W aktach mowa jest też o tajemniczym telefonie. Na rok przed zamachem, anonimowy informator miał utrzymywać, że "państwa żelaznej kurtyny" oferują 100 tys. dolarów za zabójstwo Johna Kennedy'ego.
Badania rejestru pracowników sowieckiej ambasady w Canberze wykazały, że nie pracował w niej żaden Polak. Ostatecznie wątek "polskiego kierowcy" uznano za ślepą uliczkę a samego informatora za pomyleńca.
Ponad 90 proc. wszystkich archiwów związanych z zabójstwem JFK została już odtajniona. Cały czas jednak pozostaje około 10 tys. dokumentów zaklasyfikowanych jako tajne lub częściowo tajne. Biden chce żeby do połowy grudnia 2022 roku agencje dokonały przeglądu dokumentacji i odtajniły te, które uznają za bezpieczne dla interesów państwa.