Atak w Nowofedoriwce - Rosja straciła sprzęt o wartości 650-800 mln. dolarów
Kolosalne straty Rosji na Krymie
650-850 milionów dolarów to nie są drobne nawet dla kogoś, kto ma tyle ropy i gazu co Władimir Putin. A na tyle ukraiński "Forbes" wycenia straty sprzętowe rosyjskiego lotnictwa, które stacjonowało w Nowofedoriwce.
Przypomnijmy - 9 sierpnia w bazie wojskowej przy lotnisku Saki na Krymie, ponad 200 kilometrów od linii frontu rozległy się eksplozje, a nad kompleksem pojawiły się kłęby czarno-siwego dymu, który był widoczny z kilometrów. Wybuchy były tak silne, że nie tylko zniszczyły całą bazę, ale również uszkodziły samochody znajdujące się na pobliskim parkingu.
Rosjanie, jak zwykle są mało spójni w swojej komunikacji medialnej bowiem najpierw oznajmili, że był to nieszczęśliwy wypadek, a potem ogłosili "podwyższony stopień zagrożenia atakami terrorystycznymi" w obrębie całego półwyspu krymskiego.
Strona ukraińska nie przyznała się wprost do ataku, chociaż niektórzy oficjele sugerowali, że mają z tym coś wspólnego.
Niezależnie od tego czy to Rosjanin rzucił niedopałek na stos amunicji, czy siły ukraińskie dysponują bronią mogącą razić wroga już na takie odległości, jedno jest pewne - Rosja straciła poczucie bezpieczeństwa na Krymie i masę pieniędzy.
Brytyjczycy: Flota Czarnomorska znacznie osłabiona
Kijów mówi o 9 zniszczonych maszynach rosyjskich. Chodzi o Su-24 i Su-30. Su-24 to bombowiec zdolny nawet do przenoszenia głowic nuklearnych i wykorzystywany przez Rosję w wojnie do atakowania miast ukraińskich. Su-30 to wielozadaniowy ciężki myśliwiec.
Brytyjczycy twierdzą, że przynajmniej osiem takich maszyn stacjonujących w Nowofedoriwce już nie poleci siać spustoszenia w Ukrainie. 8 czy 9 straconych samolotów, to nie jest liczba, która zadecydowałaby o losach wojny, ale brytyjski wywiad podkreśla fakt, że wszystkie należały do lotnictwa Floty Czarnomorskiej, która jest teraz mocno osłabiona.
Co więcej, atak przeprowadzony tak głęboko na terytorium uważanym przez Rosję za swoje musi skłonić armię okupanta do rewizji oceny zagrożeń.
Krym prawdopodobnie uważany był za bezpieczny obszar na tyłach - konkluduje wywiad brytyjski w swojej aktualizacji
Sprawę Rosjanom komplikuje fakt, że nikt nie wie, w jaki sposób mogło dojść do ataku. Ukraińcy mówią, że to mogli być oni, ale mogli też uderzyć partyzanci. Media w USA piszą o sprawnej akcji sił specjalnych, ale istnieją też poważne przypuszczenia, że Kijów dysponuje już modyfikacjami, które umożliwiają ataki na dużym zasięgu. Teoria o "nieszczęśliwym wypadku" jest mało prawdopodobna, bo eksperci wskazują, że eksplozje następowały równolegle we wszystkich składach amunicji bazy lotniska Saki.