Kolejne spotkanie Putina i Łukaszenki. Bredzili i marzyli o kosmosie
Cele jasne i szlachetne
Gdy już uda się pokonać wszystkich neonazistów na kuli ziemskiej, Rosja i Białoruś planują podbój kosmosu. W związku z tymi ambitnymi planami, Władimir Putin w obstawie Aleksandra Łukaszenki odwiedzili kosmodrom Wostocznyj na wschodzie kraju.
Władimir Putin wykorzystał okazję do podzielenia się z opinią publiczną swoimi przemyśleniami na temat toczącej się "operacji specjalnej" i trochę wszystkich zaskoczył, bo w swojej ekscytacji wypowiedział kilka słów prawdy: "Starcie Ukrainy z Rosją było nieuniknione, jedyną kwestią był czas" - przyznał prezydent, czym zaprzeczył całej retoryce Kremla stosowanej przez ostatnie pół roku. Tu jednak Putinowi kontakt z rzeczywistością się urwał i rosyjski przywódca płynnie przeszedł do tradycyjnych kłamstw i obrzydliwości:
Nasze cele są całkowicie jasne i szlachetne. Z jednej strony pomagamy i ratujemy ludzi, z drugiej po prostu podejmujemy środki dla bezpieczeństwa samej Rosji. Jest jasne, że nie mieliśmy wyboru. To była dobra decyzja
Putin powtórzył znane twierdzenia o tym, że w Donbasie Ukraińcy dokonywali ludobójstwa na ludności rosyjskojęzycznej. Sama Ukraina zaś - według słów rosyjskiego prezydenta - stała się neonazistowskim przyczółkiem antyrosyjskości, który zaczął stanowić bezpośrednie zagrożenie dla Moskwy.
Rosjanie lecą w kosmos i zabierają Białorusinów
Wostocznyj to najnowsze dzieło rosyjskiej technologii kosmicznej, które ma służyć wysyłaniu na orbitę statków transportowych i załogowych. Prezydent Rosji odznaczył dzielnych kosmonautów Federacji i nakazał agencji Roskosmos realizację programu księżycowego. Zapewnił również, że w ramach zacieśniania kosmicznej współpracy z białoruskimi partnerami, rosyjskim statkiem poleci niebawem podopieczny Aleksandra Łukaszenki - oczywiście po odbyciu odpowiednich szkoleń.
Władimir Putin zapowiedział, że Rosja znajdzie sposób na zrekompensowanie strat związanych z nałożonymi przez Zachód sankcjami.
Co więcej, zamierza wznowić swój program kosmiczny, a pomóc mają w tym białoruscy przyjaciele. W jaki sposób? Tego nie usłyszeliśmy, ale nikt nie ma wątpliwości, że za słowami Władimira Putina stoi głębszy plan.
Według doniesień medialnych Aleksander Łukaszenko mówił raczej niewiele. Prawdopodobnie był zbyt onieśmielony wizją wspólnego lądowania na księżycu. Gdyby to zależało od społeczności międzynarodowej, zasugerowano by obu przywódcom wybranie bardziej ambitnego celu. Najlepiej poza granicami Układu Słonecznego. Wszyscy przecież wiedzą, że rosyjska myśl nie zna granic.