Emmanuel Macron na kongresie politycznym
ALAIN JOCARD/AFP/East News

Macron swoje: Ukraińcy i Rosjanie to bracia. Ukraińcy: bracia nie zabijają dzieci

Trudno racjonalnie wytłumaczyć upór z jakim Emmanuel Macron odżegnuje się od nazwania po imieniu zbrodni dokonywanych przez Rosjan w Ukrainie. Ciężko zrozumieć postawę przywódcy, który wbrew całemu światu chce udowodnić, że dialog z Władimirem Putinem jest nadal możliwy. Tym razem jednak, francuski prezydent zdobył się na gimnastykę umysłową, która naprawdę wprowadza w osłupienie. Ukraińcy na słowa Macrona zareagowali zdecydowanie i ostro.
Reklama

Można odnieść wrażenie, że wybory prezydenckie i presja ze strony Marie le Pen wytrąca Emmanuela Macron z równowagi. Cały świat patrzy na Francję, jako na jednego z liderów europejskiej wspólnoty i oczekuje od jej przywódców działań wymiernych, skalkulowanych i skutecznych. Zamiast tego obserwujemy od kilku tygodni, jak Pałac Elizejski miota się próbując z jednej strony pokazywać, że odpowiedzialnie podchodzi do kwestii bezpieczeństwa kontynentu, a z drugiej wykonuje ruchy, które są tego absolutnym zaprzeczeniem.

Joe Biden w czasie swojej wizyty w Polsce nazwał Władimira Putina zbrodniarzem wojennym. Macron odciął się od tych słów, ale wówczas opinii publicznej nie było jeszcze wiadomo o masowych ludobójstwach popełnianych na ludności cywilnej w Buczy i Borodziance. Prezydent Francji jakoś się wybronił ze swojego hiperdyplomatycznego podejścia.

Reklama

Dziś o skali rosyjskich mordów w Ukrainie wiemy jednak dużo więcej. Biden wprost nazywa je ludobójstwem, a Emmanuel Macron po raz kolejny uznał, że to przesadna retoryka. I oto, co miał nam do powiedzenia, gdy udzielał wywiadu France 2:

Byłbym dzisiaj ostrożny z takimi określeniami, ponieważ te dwa narody, Rosjanie i Ukraińcy są braćmi. To fakt obiektywny. Chcę nadal próbować, jak tylko mogę, zatrzymać tę wojnę i odbudować pokój. Nie jestem pewien, czy eskalacja retoryki temu służy. Możemy na pewno powiedzieć, że sytuacja jest nie do zaakceptowania i że to są zbrodnie wojenne
LUDOVIC MARIN/AFP/East News
LUDOVIC MARIN/AFP/East News

Ukraina: nie mów nam o braterstwie

Reklama

Mniej stonowany i ostrożny był rzecznik ukraińskiego MSZ Ołeh Nikołenko. Mówiąc wprost, wymierzył prezydentowi Francji siarczysty dyplomatyczny policzek, gdy stwierdził, że Macron nie ma moralnych i realnych podstaw do mówienia o jakimkolwiek braterstwie między Ukraińcami i Rosjanami. Mit braterstwa rozpadł się, gdy Rosja zajęła Krym, by rzekomo bronić ludności rosyjskojęzycznej - tłumaczy Nikołenko - co skończyło się wówczas wymordowaniem 14 tysięcy Ukraińców.

"Bracia" nie zabijają dzieci, nie strzelają do cywilów, nie gwałcą kobiet, nie okaleczają osób starszych i nie niszczą domów przedstawicieli "bratniego" narodu. Nawet najbardziej zaciekli wrogowie nie uciekają się do okrucieństw wobec bezbronnych ludzi. Jak dotąd nie ma ani moralnych, ani realnych podstaw, by mówić o "braterskich" związkach między narodem rosyjskim i ukraińskim - mówił rzecznik MSZ Ukrainy cytowany przez Interfax

Nikołenko przyznał, że bardzo rozczarowująca jest postawa, którą prezentuje Emmanuel Macron nie uznając przy wszystkich dowodach, jawnych oświadczeniach rosyjskich przywódców i codziennych doniesieniach z Ukrainy, że Rosjanie dopuścili się ludobójstwa w pełnym tego słowa znaczeniu.

Być może Macron jest współczesnym Napoleonem, który ma w zanadrzu jakąś genialną strategię powstrzymania Władimira Putina, której nikt na świecie nie potrafi zrozumieć. Bardziej jednak prawdopodobne jest, że drży o wyniki II tury wyborów i próbuje być tak neutralny, jak to tylko możliwe. A może, po prostu ma bardzo złych doradców.

Reklama
Autor - Jan Matoga
Autor:
|
redaktor depesza.fm
j.matoga@styl.fm
Wydawcą depesza.fm jest Digital Avenue sp. z o.o.
Google news icon
Obserwuj nas na
Google news icon
Udostępnij artykuł
Link
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama