Rosjanie nie zgadzają się na korytarze humanitarne
Zgoda na górze, blokada na dole
Decyzja o tym, że obie strony zgadzają się na dostarczenie pomocy humanitarnej do miast najbardziej zniszczonych przez bombardowania i walki zapadła podczas drugiej tury rozmów pokojowych. Jednak wojna, jaką Rosja prowadzi przeciwko Ukrainie, nie uwzględnia jak na razie dotrzymywania obietnic. Widać to na przykładzie Chersonia, który został wyniszczony kilkoma szturmami i nieustannym bombardowaniem, a do którego teraz najeźdźcy nie chcą wpuścić 19 ukraińskich ciężarówek z pomocą dla głodujących mieszkańców.
Rosjanie twierdzą, że sami zapewnią pomoc humanitarną miastu. Jak wygląda ich pomoc, przekonało się już wiele tamtejszych kobiet.
Mimo wczorajszych uzgodnień na najwyższym szczeblu w praktyce, na dole, wszystko to na razie nie działa. Wszystko wskazuje na to, że dobrzy wyzwoliciele chcą przywieźć do Chersonia swoją pomoc. Najpierw doprowadzili do krytycznej sytuacji, a teraz będą nas heroicznie ratować, żeby wszyscy przed kamerą podziękowali dobroczyńcom - przekazał szef władz obwodowych Hennadij Łahuta.
Elektrownie jądrowe zagrożone
Kijów bije także na alarm ws. zachowania Rosjan, którzy zdobyli elektrownie z Zaporożcu – największy tego typu obiekt jądrowy w Europie. Dowództwo powierzyło zdobytą elektrownię atomową pod opiekę bojownikom czeczeńskim. Zdaniem Ukraińców, są oni nieobliczalni i ich postępowania nie jest w stanie przewidzieć nawet Moskwa.
Nikt nie wie, co dalej zrobią. Nikt nie może zagwarantować, nawet Rosja, co oni mają w głowach. Oni mogą chcieć to wykorzystać i zażądać od Rosji uznania niepodległości Czeczenii - przyznał doradca prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, Mychajło Podolak.
Jego zdaniem Rosjanie chcą w ten sposób prowadzić szantaż nuklearny wobec państw Zachodnich. Dlatego też tym bardziej zależy Ukraińcom na wprowadzeniu przez NATO zakazu lotów nad Ukrainą.
Spowoduje to, że Rosjanie zaczną walczyć z armią, a nie z ludnością cywilną - stwierdził Mychajło Podolak.