Sekretarz generalny ONZ pojechał do Moskwy przekonywać Putina. Ukraińcy wściekli
Guterres zaniepokojony
Oczywiście, ciężko wymagać od sekretarza generalnego ONZ, by przyjechał do Moskwy i "na dzień dobry" zrugał Władimira Putina za jego politykę. Niemniej jednak, stwierdzenie przez Antonio Guterresa, że "jest zaniepokojony doniesieniami o możliwych zbrodniach wojennych na Ukrainie" zakrawa już nie na eufemizm, a wyjątkowo niesmaczny żart.
Ale co zrobić; światowa polityczna frakcja skupiająca ludzi wyznających zasadę "pokój za wszelką cenę i nie wolno urazić Władimira Putina" jest ciągle bardzo silna i już raczej nic tego nie zmieni. To każe spoglądać na ONZ jako na dość bezużyteczną instytucję, ale Władimirowi Putinowi daje za to doskonałą okazję do powtarzania swoich ulubionych kłamstw. Wizyta Guterresa była dla rosyjskiego przywódcy świetnym pretekstem, by powiedzieć światu, że "Rosjanie nie mieli nic wspólnego z rzezią w Buczy", "Mariupol jest zdobyty i nie odbywają się tam żadne walki", "Azowstalu broni garstka terrorystów używająca cywilów jako żywych tarcz" i tak dalej.
Trudno powiedzieć, z jakim planem sekretarz przyjechałby do Moskwy, gdyby nie wcześniejsze głosy polityków z Ukrainy. Wicepremier kraju Iryna Wereszczuk bardzo zdecydowanie zaapelowała do Guterresa, by ten - skoro już jedzie do Władimira Putina - rozmawiał o korytarzach humanitarnych w Mariupolu. "Teraz już nie prosimy, a domagamy się od ONZ wyegzekwowania rozejmu w Mariupolu" - zaznaczyła Wereszczuk.
I to właśnie Mariupol był głównym tematem rozmów na Kremlu. Sekretarz Antonio Guterres rozmawiał najpierw z Siergiejem Ławrowem, a potem z samym przywódcą Rosji. "Narody zjednoczone są gotowe do pełnej mobilizacji swoich zasobów, aby ratować życie w oblężonym Mariupolu nad Morzem Azowskim" - stwierdził w Moskwie portugalski dyplomata.
Pytanie tylko, czy Rosja pozwoli na ratowanie czyjegokolwiek życia.
Zełenski oburzony planem spotkań
Ukraina najpierw długo prosiła ONZ, a potem zaczęła domagać się bardziej zdecydowanych działań, które pozwoliłyby na zmniejszenie liczby ofiar wśród ukraińskiej ludności cywilnej. Organizacja tydzień po tygodniu udowadniała, że jest dziwnym zbiorem przypadkowych dyplomatów, którzy owszem lubią uczestniczyć w klubach dyskusyjnych, ale podejmowanie decyzji nie jest ich mocną stroną.
W końcu, eureka, w trzecim miesiącu wojny sekretarz generalny ONZ postanowił coś w końcu zrobić.
Szkoda tylko, że w drodze do Moskwy nie zahaczył o Kijów, gdzie mógłby porozmawiać z prezydentem kraju, który został zaatakowany i którego obywatele cierpią z powodu wojny. Wołodymyr Zełenski nie zostawia suchej nitki na koncepcji planu podróży Guterresa.
To jest po prostu złe, aby najpierw jechać do Rosji, a potem do Ukrainy. W takim porządku nie ma sprawiedliwości i logiki. Wojna trwa w Ukrainie, na ulicach Moskwy nie leżą ludzkie ciała. Logiczne byłoby udanie się wpierw do Ukrainy, aby zobaczyć tutejszych ludzi, konsekwencje okupacji - skomentował prezydent Ukrainy
Guterres przyjedzie do Kijowa w czwartek na rozmowy. Czy przywiezie z Moskwy przełomowe wieści? Bardzo wątpliwe. Za to udało się portugalskiemu dyplomacie wykonać afront wobec narodu ukraińskiego i wzmocnić pozycję polityczną Władimira Putina.