Ukraina patrzy na południe. Możliwy atak z Naddniestrza
Seria ataków w Naddniestrzu
Jeden z ważniejszych rosyjskich generałów przyznał niedawno, że celem Rosji jest zajęcie południa Ukrainy, tak by można było utworzyć kontrolowany korytarz do Naddniestrza. Wygląda na to, że Rosjanie nie czekają i już wdrożyli pewne plany, które mają przygotować grunt pod zdestabilizowanie południa Ukrainy.
W ciągu ostatnich dni w separatystycznej republice Naddniestrza doszło do kilku incydentów. Ostrzelano z granatników budynek ministerstwa bezpieczeństwa w Tyraspolu, a także wysadzono w jednej z okolicznych wiosek anteny radiowe, które nadawały rosyjskie programy. Nikt nie przyznał się do zamachów, jednak Rosjanie natychmiast oskarżyli o ataki stronę ukraińską.
Władze Naddniestrza z początku nie chciały obarczać winą za ataki żadnego konkretnego kraju, ale cytowany przez Rzeczpospolitą analityk z tyraspolskiego centrum przyznaje, że:
Armia ukraińska nie ma na swym uzbrojeniu takich granatników. Ma je wiele innych państw, w tym Rosja. Można tylko zgadywać, czy Ukraińcy mogli je zdobyć
Później narracja władz samozwańczej republiki uległa zmianie. W środę Tyraspol oskarżył Kijów o ostrzelanie magazynów w wiosce Kołbasna. Drony, które prowadziły ostrzał miały nadlecieć z terenu Ukrainy.
Rosjanie szukają pretekstu
Mołdawia stanowiła część Związku Radzieckiego. Do tej pory, w Naddniestrzu znajduje się magazyn sowieckiej amunicji, którego strzegą rosyjscy żołnierze.
W republice stacjonują siły rosyjskie liczące 1,5 tysiąca personelu. To idealny przyczółek do prowadzenia działań dywersyjnych, które mogłyby destabilizować nie tylko sytuację na południu Ukrainy, ale również w Rumunii.
Analitycy z amerykańskiego Instytutu Badań nad Wojną są przekonani, że za ostatnimi wydarzeniami w Naddniestrzu stoją Rosjanie.
Dwa bataliony piechoty zmotoryzowanej, które Rosja nielegalnie utrzymuje w Naddniestrzu od końca zimnej wojny, nie wystarczą zapewne do przeprowadzenia groźnego ataku na Odessę, a Rosjanie nie będą raczej w stanie ich na tyle wzmocnić. Mogą jednak stanowić wsparcie ograniczonych ataków okolic Odessy, siejąc panikę i wywierając korzystny dla Rosjan efekt psychologiczny - piszą w raporcie analitycy z ISW
Cele Kremla mogą być jednak bardziej złożone. Jeśli inwazja na Ukrainę zaczęłaby przebiegać po myśli Rosjan, mogliby oni zacząć patrzeć bardziej łakomym wzrokiem w kierunku samej Mołdawii. To zmusiłoby NATO do reakcji, a Władimir Putin dobrze czuje się w warunkach konfrontacyjnych. Ukraina będzie bacznie obserwowała sytuację na południu. Teraz atak może nadejść również stamtąd.