Ukraina się wykrwawia. 10 procent - tyle z obiecanej broni dostał Kijów
Bolesne straty armii ukraińskiej
111 dnia wojny, we wtorek, prezydent Wołodymyr Zełenski poinformował, że jego armia ponosi potężne straty na większości odcinków frontu. Najgorzej jest w Donbasie i w obwodzie charkowskim, gdzie Rosjanie umacniają swoje pozycje.
W codziennym komunikacie Zełenski przyznał, że najgoręcej jest w Siewierodoniecku i okolicach miasta. Priorytetem dla Kijowa jest utrzymanie obrony, tam gdzie napierają Rosjanie i odzyskanie Chersonia. Przywódca Ukrainy podkreśla, że walki w Donbasie będą kluczowe dla dalszego przebiegu wojny. Radykalnych zmian na froncie nie odnotowano, każdy dzień przynosi jednak kolejne śmierci i zniszczenia.
Niestety są straty. Są one bolesne. Ale trzeba się trzymać. To nasze państwo. To samo jest w obwodzie charkowskim, gdzie rosyjska armia próbuje umocnić swoje pozycje. Walki o ten kierunek trwają i trzeba jeszcze walczyć - ostro bić się o pełne bezpieczeństwo dla Charkowa i całego obwodu - tłumaczył Zełenski
Władze w Kijowie chciałyby mieć lepsze wiadomości, ale nie zakłamują rzeczywistości, którą cały świat może śledzić za pomocą zdjęć satelitarnych i codziennych raportów strony amerykańskiej, czy brytyjskiej. Nie ma dnia, by Zełenski nie apelował do zachodnich partnerów: potrzebujemy broni i potrzebujemy jej natychmiast. I tu pojawia się główny problem.
10 procent obiecanej broni trafiło do Ukraińców
Wiadomości o skali realnego wsparcia militarnego obiecanego przez Zachód Ukrainie są porażające. Wiceminister obrony kraju Hanna Malar informuje, że do Kijowa dotarło zaledwie 10 procent broni, o którą prosili Ukraińcy.
Bez względu na to, jak bardzo by Ukraina się nie starała, jak profesjonalna by nie była nasza armia, to bez pomocy partnerów nie zdołamy wygrać tej wojny. Z tego, o czym mówiła Ukraina, z tego, co jest nam potrzebne, dostaliśmy około 10 procent - mówiła Malar w BBC
Wtóruje jej Zełenski, który pyta retorycznie: co się dzieje z obiecaną pomocą i jaka jest realna cena bezpieczeństwa.
Ukraiński prezydent zwraca uwagę na fakt, że jego kraj prosił o broń jeszcze przed wybuchem konfliktu na pełną skalę. Dodaje, że Kijów potrzebuje zaledwie 1 procenta broni będącej w posiadaniu NATO, by obronić się przed głównym wrogiem Sojuszu i zatrzymać straszliwy marsz wojsk Putina, który zagraża przecież całemu kontynentowi.
Jaka jest cena bezpieczeństwa? To jest bardzo konkretna sprawa. To są samoloty dla Ukrainy. To są czołgi. To jest obrona przeciwrakietowa. To jest broń przeciwokrętowa. To jest to, co mają nasi partnerzy. To jest to, co pokrywa się kurzem w ich magazynach. Przecież to wszystko jest za wolność nie tylko na Ukrainie - to jest za wolność w Europie - mówi ukraiński prezydent