Ukrainka i Rosjanka niosły razem krzyż w Watykanie. "Symboliczna katastrofa"
XIII stacja. Wojna w tle
W trakcie nabożeństwa przy trzynastej stacji "Jezus umiera na krzyżu" pojawiła się rodzina i rosyjska i ukraińska. Tekst do odczytania przygotowały dwie przyjaciółki - Rosjanka i Ukrainka, pielęgniarki, które poznały się w szpitalu w Rzymie.
Tekst sporządzony przez przedstawicielki dwóch zwaśnionych narodów został jednak zmieniony. Powodem był protesty Ukraińców na całym świecie i zaniepokojenie ukraińskiej ambasady przy Watykanie. Ostatecznie odczytano słowa: "W obliczu śmierci cisza jest bardziej wymowna od słów. Zatrzymajmy się zatem w modlitewnej ciszy i niech każdy w sercu modli się o pokój na świecie".
Ambasador Ukrainy Andrij Jurasz tłumaczył, że wybór Rosjanki i Ukrainki, który miał symbolizować pojednanie jest kontrowersyjny.
Ukraina jest bardzo wdzięczna papieżowi za każdy gest wsparcia i solidarności. Ale trzeba przede wszystkim zrozumieć, że z Rosjanami nie jesteśmy 'siostrzanymi narodami', jak niektórzy chcą nas przedstawić; jesteśmy dwiema stronami, które walczą w najcięższym konflikcie w Europie od czasów drugiej wojny światowej. To nie my zaatakowaliśmy Rosję i nie walczymy na terytorium trzeciego państwa. To oni dokonali inwazji na nas, zabili tysiące osób, zniszczyli całe miasta. Czy byłoby możliwe podczas drugiej wojny światowej, aby więźniowie obozu uczestniczyli w inicjatywie pojednania z tym, kto te obozy organizował? - stwierdził Jurasz
Terlikowski o pustych gestach
Katolicki publicysta Tomasz Terlikowski stał się ostatnio krytykiem polityki Watykanu. Kilkukrotnie w ostatnich tygodniach wyrażał zdumienie faktem, że papież jednoznacznie nie potępił rosyjskich najeźdźców i nie wstawił się za prawdziwymi ofiarami tej wojny - ukraińskimi cywilami. Poruszenie Terlikowskiego wywołała też piątkowa inscenizacja Drogi Krzyżowej. Publicysta pisze w Onecie o kontynuacji polityki unikania przez Watykan zabrania stanowiska w kwestii wojny i o tworzeniu pustych gestów nie mających związku z realną oceną sytuacji w Ukrainie. Decyzję o pokazywaniu pojednania między przedstawicielkami Rosji i Ukrainy w trakcie Nabożeństwa Drogi Krzyżowej w Watykanie nazywa "symboliczną katastrofą".
Kobiety te są przyjaciółkami od dawna, pozostają poza kontekstem konfliktu, trudno więc pokazywać je jako przykład pojednania. W Ukrainie bowiem tak się składa, Ukraińcy spotykają Rosjan nie jako przyjaciół i braci, ale jako gwałcących kobiety i dzieci, popełniających straszliwe zbrodnie, okradających ich domy i zabijających. To jest obecnie typowe spotkanie Rosjanina i Ukraińca. Wymaganie [pojednania] od narodu, który właśnie odkrywa masowe groby i dowiaduje się o straszliwych gwałtach na dzieciach i kobietach, jest nieempatyczne i kompletnie pozbawione wyczucia chwili. Symboliczne wymuszanie takich gestów jest zwyczajnie nieewangeliczne, pozbawione empatii. - pisze Terlikowski w Onecie
Publicysta uważa, że poruszanie tematu pojednania nie ma sensu, gdy ciągle trwa wojna, a papież popełnia błąd za błędem zacieśniając współpracę z moskiewskim patriarchą Cyrylem. Rosja pokazała już wystarczająco dobitnie, że konstruktywny dialog z nią nie jest możliwy.