FADEL SENNA/AFP/East News

Analitycy wychwalają systemy rakietowe HIMARS i M270. Szkoda, że Ukraińcy ich nie dostają

Przejdź do galerii zdjęć
Obiecane przez Amerykanów i Brytyjczyków wyrzutnie mogą siać spustoszenie na polu walki. Analitycy i eksperci rozpływają się nad ich możliwościami i wieszczą, że gdy Kijów je otrzyma, armia ukraińska wzniesie się na zupełnie inny poziom potencjału bojowego. Problem polega na tym, że dostawy są potrzebne dziś, gdy decydują się losy bitwy o Donbas.

HIMARS i M270 - rakiety jak karabiny snajperskie

Armia ukraińska ma zostać zasilona dwoma supernowoczesnymi systemami rakietowymi. Amerykańskie wyrzutnie rakietowe HIMARS i brytyjskie M270 mogą strzelać na odległość do 80 kilometrów i trafiać w cel z dokładnością do kilku metrów. W rozmowie z PAP Marek Świerczyński z portalu Polityka Insight mówi, że w USA HIMARS nazywa się "karabinem snajperskim ze 100 kilogramową głowicą".

To nie są systemy do takiego strzelania jak z Katiuszy. One nie służą do przeorywania, zasypywania terenu, tak jak obecnie często robią to na froncie Rosjanie. Ta broń służy do precyzyjnego atakowania celów. Pociski GMLRS, to precyzyjna amunicja z naprowadzaniem inercyjnym, korygowana GPS, która ma błąd trafienia liczony w metrach - tłumaczy w PAP Świerczyński

Siła uderzenia jest tak ogromna, że nawet przy trafieniu w punkt oddalony od celu o 10 metrów może wyrządzić duże szkody.

Brytyjczycy zapewniają, że wyrzutnie M270 MLRS są w drodze do Ukrainy. Minister obrony UK Ben Wallace twierdzi, że wieloprowadnicowe systemy rakietowe zapewnią Ukraińcom przewagę na polu bitwy i będą stanowić znakomitą ochronę przed rosyjską artylerią dalekiego zasięgu.

M270 to również produkt technologicznej myśli amerykańskiej. HIMARS stanowią ich nowszą wersję. Londyn zdecydował się na przekazanie broni po konsultacjach z Waszyngtonem.

Spóźnione dostawy

Wołodymyr Zełenski przyznaje, że teraz decydują się losy Donbasu. Bitwę o Siewierodonieck nazywa jedną z najcięższych w całej kampanii. Kijów chciałby przekazywać dobre wieści z frontu, ale nie może, bo siła ognia jest zdecydowanie po stronie Rosjan, którzy demolują miasta nieustannym ostrzałem.

GIUSEPPE CACACE/AFP/East News

Tymczasem ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii dostawy nie docierają. Kijów ma dopiero otrzymać cztery systemy HIMARS i trzy M270. To kropla w morzu potrzeb armii ukraińskiej, która musi mierzyć się z wrogiem dysponującym 20-krotną przewagą w sile artylerii.

Świerczyński uważa, że wysłanie na początek kilku systemów rakietowych ma "wyznaczyć kierunek dostaw, do którego dołączą pozostali sojusznicy". Ekspert sądzi, że jeśli za przykładem Brytyjczyków i Amerykanów pójdą kolejne kraje, masa krytyczna uzbrojenia potrzebnego Ukraińcom do odparcia wrogów zostanie przekroczona.

W Kijowie są jednak nieco odmiennego zdania. "The Independent" powołuje się na anonimowego urzędnika ukraińskiego, który mówi, że te kilka systemów to po prostu za mało. Ukraińcy są wdzięczni za każdą pomoc udzielaną przez Zachód, ale fakt jest taki, że gdy dostawy dotrą do armii broniącej się przed wojskami Władimira Putina może być już za późno na poważne zagrożenie Rosjanom w Donbasie.

Zobacz galerię zdjęć: Ukraina przed i po rosyjskim ataku 2022. Szokujące zdjęcia!
Autor:
redaktor depesza.fm
Wydawcą depesza.fm jest Digital Avenue sp. z o.o.
Obserwuj nas na
Udostępnij artykuł
Facebook
Twitter
Następny artykuł