Druga armia świata? "Dziś zjedliśmy yorkshire teriera". Rosjanie chcą też zbierać truskawki
Druga armia świata ma kłopoty
Wołodymyr Zełenski w swoim wystąpieniu przypadającym na setny dzień wojny wspominał o rosyjskiej armii uznawanej za drugą armię świata.
Na początku wyglądało to groźnie. Potem było groźne. Po Buczy wywoływało obrzydzenie. A teraz — tylko gorzki uśmiech. Bo co z niej pozostało? Z armii, którą nazywano drugą armią świata… Zbrodnie wojenne, hańba i nienawiść. I — liczby zamiast słów. Gdy się widzi co rano liczbę zabitych. Liczbę rannych. Ilość ostrzałów. Liczba pocisków. Kiedy obok słowa „dzieci” każdego ranka pojawia się nowa liczba. Dzisiaj – 261 - wyliczał ukraiński prezydent
O ile siły rosyjskie w Donbasie radzą sobie dobrze, o tyle gorzej jest w innych rejonach, gdzie toczą się walki. W obwodzie chersońskim żołnierze armii okupacyjnej cierpią na braki podstawowego sprzętu, żywności i medykamentów. Otwarty sprzeciw wobec udziału w wojnie wyrazili niedawno przedstawiciele 113. pułku strzeleckiego z separatystycznej Donieckiej Republiki Ludowej. Ogłosili, że zmobilizowano ich bez żadnych konsultacji lekarskich, a teraz przychodzi im cierpieć z zimna i głodu. W swoim apelu zwrócili się bezpośrednio do Władimira Putina prosząc go o interwencję.
Zbieranie truskawek i posiłek z psa
W związku z fatalną sytuacją zaopatrzeniową części wojsk rosyjskich, dochodzi w Ukrainie często do zdarzeń absurdalnych. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy przechwytuje kolejne rozmowy między żołnierzami a ich bliskimi. Z jednej z nich dowiadujemy się, jak radzą sobie Rosjanie w obwodzie chersońskim, gdy nie dociera do nich żywność.
Nie działa logistyka, towarów nie da się dostarczyć. Jest chu..., dostajemy od Ukraińców wpie..., nie mamy co jeść. Dziś zjedliśmy yorkshire teriera - cytuje SBU wiadomość rosyjskiego żołnierza
Jedni narzekają, inni próbują sobie radzić w trudnych warunkach wojennych. Ukraińskie Siły Zbrojne poinformowały, że niektórzy ze stacjonujących w okolicach Chersonia żołnierzy rosyjskich zdecydowali się złożyć broń i zaoferować swoje usługi lokalnym rolnikom, jako zbieracze truskawek. Komunikat Dowództwa Operacyjnego "Południe" podaje, że faktycznie część rosyjskich dezerterów została przyjęta do pracy przy truskawkach, zarabiają 50 hrywien za godzinę (ok. 7,30 zł) a miejscowi wyrażają zadowolenie z ich pracy.