Rosjanie przerzucają sprzęt na Krym, ale mają go coraz mniej
Rosjanie rzucają sprzęt na Krym. Wycofują go z innych regionów
Eszelon (wojskowy transport) zmierza na Krym. Wiezie haubice samobieżne, czołgi, wozy bojowe i ciężarówki. To nie jest szczególnie zaskakująca ani wstrząsająca informacja. Zaanektowany półwysep od początku służy Rosjanom jako pomost do dostarczania broni w rejony objęte walkami.
Nie jest wykluczone, że to jedna z ostatnich tak dużych dostaw, na które może pozwolić sobie Moskwa. W mediach od tygodni pojawiają się informacje o kurczących się zapasach sprzętu w rosyjskiej armii.
Z drugiej strony Władimir Putin musi wzmocnić linię frontu, by móc we względnym spokoju przeczekać do zimy.
Sprzęt rosyjski, który pojawia się w Ukrainie znika z innych regionów. Izraelskie media podają, że stacjonująca w Syrii bateria przeciwlotnicza S-300 już wróciła do Rosji i najprawdopodobniej zostanie przerzucona właśnie na Krym i dalej, tam gdzie będzie akurat niezbędna. Wycofywanie ciężkiej broni z tak newralgicznych regionów świadczy o desperacji Rosji.
Rosyjskie magazyny świecą pustkami
Ukraińcy po raz kolejny punktują mizerne przygotowanie armii rosyjskiej do inwazji. Według informacji Kijowa, Rosjanom kończy się amunicja precyzyjna, w związku z czym będą musieli korzystać z innej, która znacznie zmniejszy możliwość rażenia celów na duże odległości.
Broń o wysokiej precyzji mają już na wyczerpaniu. Według wszystkich dokumentów regulacyjnych powinni mieć 30% rezerwy, a dla niektórych typów pocisków prawie nie ma już rezerw. Na przykład dla Iskanderów. Dlatego będą używają innych środków rażenia. Teraz aktywnie używają Huraganów i Smierczy – to pozwala prowadzić ostrzał na bliską odległość, 70-80, maksymalnie do 100 kilometrów - mówił w rozmowie z RBK-Ukraina przedstawiciel Głównego Zarządu Wywiadu Ministerstwa Obrony Wadym Skybycki
Według szacunków, Rosji pozostała mniej niż połowa pocisków, które posiadała przed rozpoczęciem wojny. Kreml, który chwalił się ostatnio postawieniem rakiet Kindżał w Kaliningradzie nie wspomniał niestety, że najprawdopodobniej posiada je teraz w liczbie maksymalnie między 30 a 40 sztuk. "Pokazali je tylko po to, by udowodnić Amerykanom i Chińczykom, że mają broń naddźwiękową" - stwierdza Skybycki.