Wagnerowcy trafieni dwa razy. Zadecydowało grupowe zdjęcie
Pamiątka z Popasnej. Wagnerowcy zdradzili swoje położenie
To świetna sprawa podróżować po świecie i robić sobie zdjęcia na pamiątkę. Mniej świetna, jeżeli jesteś żołnierzem najemnym tak zwanej Grupy Wagnera i wyruszyłeś na Ukrainę, by zabijać. Wojskowi nie rezygnują jednak z uwiecznienia chwil ulotnych i ochoczo pozują do zdjęcia. Rzecz dzieje się w okupowanej przez Rosjan Popasnej w obwodzie ługańskim. Do fotografii stają żołnierze razem z Jewgienijem Prigożynem - biznesmenem, który najprawdopodobniej finansuje i rekrutuje Wagnerowców i bliskim współpracownikiem Władimira Putina. Uśmiechnięci pozują na tle budynku, który jest bazą dla najemników. Nie orientują się, że za ich plecami wisi tabliczka z dokładnym adresem, a ukraińskie wyrzutnie HIMARS są bronią bardzo, bardzo precyzyjną.
Ukraińcy orientują się szybciej, co jest grane. Cel, pal. Pociski trafiły w konkretną klatkę schodową. Wybuchy zniszczyły wszystko, łącznie z piwnicami, gdzie znajdował się prawdopodobnie punkt dowodzenia. Kolejne zdjęcia z Popasnej pokazują już sanitariuszy biegających z noszami wśród gruzów.
Obwód ługański jest w defensywie. Kolejnym dowodem jest eksplozja w Popasnej i śmierć "wagnerowców". Na razie nie zdradzimy szczegółów. Ale jeśli okaże się, że zginęła ich ok. setka, to nie będzie dla nas zaskoczeniem - mówił szef władz obwodu ługańskiego Serhij Hajdaj
Wagnerowcy wpadli w pułapkę w Mali
To nie jest dobry okres dla Grupy Wagnera. Po wydarzeniach w Popasnej zaliczyli potężną wpadkę w Mali. Tamtejsi dżihadyści powiązani z Al-Kaidą poinformowali, że na najemników z Rosji zastawiono pułapkę.
Wagnerowcy starli się z lokalnymi bojownikami w sobotę w regionie Mopt - podają dżihadyści. W wyniku walk zginęło czterech najemników.
W Mali od 2020 roku, gdy przejęto tam władzę w wyniku zamachu stanu, trwa regularna wojna domowa. Rząd tymczasowy walczy z islamskimi bojownikami i wykorzystuje w tym celu rosyjskich najemników. Oczywiście, oficjalna wersja mówi o tym, że żadnych Rosjan w Mali nie ma. Są co najwyżej instruktorzy, którzy szkolą lokalne oddziały wojskowe. Organizacje praw człowieka alarmują jednak, że żołnierze Grupy Wagnera dokonują na terenie kraju regularnych masakr ludności cywilnej.