GEORG HOCHMUTH/AFP/East News

Mam na imię Władimir, ale ludzie wołają na mnie Adolf

Powody są dwa. Pierwszy jest oczywisty: Putin w mordowaniu niewinnych ludzi, niszczeniu miast, szkół, szpitali i łamaniu wszystkich praw międzynarodowych - przypomina swojego idola z wąsikiem z III Rzeszy. Ale przypomina go też w czymś jeszcze. Adolf Hitler był według źródeł historycznych absolutnym antytalentem strategii wojennej.

Ukraina, która w obecnej formie istnieje od 1991 roku i przeszła w ostatnich latach ileś zawirowań politycznych i była na liście najbardziej skorumpowanych państw na planecie. Ukraina którą rządzi były aktor i showman znany do tej pory z dobrej dykcji i umiejętności gry na gitarze. Ukraina, która nie należy do żadnych poważnych struktur międzynarodowych mogących gwarantować jej bezpieczeństwo ekonomiczne i suwerenność terytorialną. Ukraina o potencjale bojowym budowanym szybko i z ochłapów rzucanych przez Zachód. Ukraina nie posiadająca żadnego realnego wsparcia politycznego wśród wolnych narodów i która musi prosić i błagać o sankcje ekonomiczne wobec agresora i dostarczenie im z Polski kilkudziesięciu postsowieckich maszyn latających. Jeśli ten kraj powstrzymał wielkie mocarstwo Rosji z jego mocarnym przywódcą, wygląda na to, że musimy poważnie zrewidować nasze definicje "mocarstwa".

Wywiad wojskowy? A komu to potrzebne?

Tak. Władimir Adolf Putin nie uznał za stosowne poinformować swoich służb wywiadowczych, że planuje rozpętać wojnę w Ukrainie, która potencjalnie może zakończyć się globalnym konfliktem na miarę III wojny światowej. Rosyjski analityk FSB napisał raport "przechwycony w tajemniczych okolicznościach" przez zachodnią prasę. Z dokumentu wynika, że w Rosji o planach Putina nie wiedzieli ludzie, którzy powinni być informowani w pierwszej kolejności. Według słów rosyjskiego funkcjonariusza - ta wojna jest nie do wygrania.

Zachodnie analizy wywiadowcze są bezwzględne w ocenie przygotowań Rosji do wojny w Ukrainie. Wywiad USA twierdzi, że o ile nie jest zdziwiony samymi ruchami wojsk rosyjskich, o tyle to w jaki sposób są one zarządzane woła o pomstę do nieba.

Sam prezydent Ukrainy jest chyba zdziwiony tym, jak bardzo Rosjanie się przeliczyli. Dziś, Zełenski przyznaje z dumą, że w ciągu wojny Rosja straciła więcej sprzętu wojskowego niż w ciągu ostatnich 30 lat - to tyle ile istnieje Ukraina. I dodaje, że przekroczony został punkt krytyczny tej wojny. Wcześniejsze wypowiedzi Zełenskiego były pełne słów, które miały podnosić na duchu obrońców. Teraz, prezydent Ukrainy - człowiek, który już stał się legendą - coraz częściej używa słowa "zwycięstwo".

AFP PHOTO /UKRAINIAN PRESIDENCY PRESS OFFICE

Adolf też miał dziwnych sojuszników

Władimir Putin może nie jest wybitnym strategiem, ale za to ma fatalnych przyjaciół. Dużo się mówiło o zacieśnieniu relacji Rosji z Białorusią. Wspólne ćwiczenia, odpieranie wyimaginowanej inwazji na Państwo Związkowe, wzajemne poklepywania po plecach, zapewnienia o dozgonnej przyjaźni. Gdy przyszło co do czego i Putin oczekuje od Łukaszenki konkretnych działań - czyli wprowadzenia wojsk białoruskich do Ukrainy - przywódca Białorusi uśmiecha się, kiwa głową i nie robi absolutnie nic. Ma ku temu istotny powód. Jego pozycja w armii jest praktycznie żadna. Istnieje poważne podejrzenie, że jeśli Białorusini dostaną rozkaz wymarszu do Ukrainy, albo nie posłuchają, albo przejdą na stronę wroga.

Jeśli nie poszło z Łukaszenką, to może chociaż bóg pomoże. Tak pomyślał Władimir Putin i zwrócił się do moskiewskiego patriarchy prawosławnego Cyryla I o szepnięcie na kazaniu kilku ciepłych słów o wojnie z Ukrainą. Cyryl mało interesuje się geopolityką i nie bardzo wiedział, od czego zacząć. W Niedzielę Przebaczenia, skupił się więc na nienawiści do gejów i oskarżeniu Ukrainy o chęć organizacji masowych parad osób nieheteronormatywnych. Jak uważa Cyryl, to wystarczający powód, by wkroczyć zbrojnie.

No a jeśli nie bóg - to pomoże odwieczny sojusznik Rosji: strach. Dlatego Putin potrzebuje czeczeńskich oddziałów Kadyrowa. Nie, by nękać Ukrainę, ale by grozić, że każdy rosyjski żołnierz, który zechce się wycofać dostanie kulę w tył głowy.

"Przyjmy naprzód i liczmy, że coś się uda"

To cytat ze wspomnianego wyżej raportu analityka FSB, który jedyne nadzieje na osiągnięcie czegokolwiek przez Moskwę - pokłada w cudzie. Ale cudu nie ma. W rosyjskiej armii dochodzi do masowych dezercji. W Ukrainie na wezwanie Zełenskiego w ciągu tygodnia pojawiło się około 20 tysięcy piekielnie doświadczonych i świetnie wyposażonych żołnierzy ze wszystkich zakątków świata, którzy będą teraz tworzyć Legię Międzynarodową.

DIMITAR DILKOFF/AFP/East News

Ale Putin nie ma wyjścia. Nie może teraz wyjść na mównicę i powiedzieć "kurczę, pomyliłem się, może jakoś się dogadamy?". Więc prze do przodu w najobrzydliwszy z możliwych sposobów. Atakuje cele zakazanymi przez międzynarodowe konwencje pociskami. Obiecuje utworzenie korytarzy humanitarnych dla ludności z terenów objętych walkami, po czym każe ostrzeliwać konwoje z pomocą. Decyduje o przeprowadzeniu nalotów rakietowych i bombowych na infrastrukturę cywilną zabijając kobiety i dzieci. I powoduje gigantyczną katastrofę humanitarną i exodus milionów ludzi. Jeśli na tym świecie istnieje sprawiedliwość, Ukraina uczyni z niej swoje narzędzie.

Autor:
redaktor depesza.fm
Wydawcą depesza.fm jest Digital Avenue sp. z o.o.
Obserwuj nas na
Udostępnij artykuł
Facebook
Twitter
Następny artykuł