Rzeczywistość rosyjskiej armii: Pijackie strzelaniny i mapy z 1969 roku
Buriaci i Czeczeńcy strzelają do siebie
Kadyrowcy (wojownicy czeczeńscy pod wodzą Ramzana Kadyrowa) pełnia w armii rosyjskiej specyficzną rolę. Oprócz akcji czysto bojowych, zajmują się również pilnowaniem, by nikomu z sojuszniczych wojsk nie przyszło do głowy uciekać z pola walki. Dezerterzy traktowani są ołowiem. Nic więc dziwnego, że przedstawiciele innych mniejszości etnicznych walczących pod flagą rosyjską nie przepadają za Czeczeńcami.
Co jakiś czas spory wychodzą poza zwykłe obrzucanie się mięsem i kończą jatką. Tak było w kwietniu, gdy Buriaci pokłócili się z kadyrowcami o podział łupów. Wymiana zdań szybko przerodziła się w wymianę ognia. Tak też było - jak się okazuje - w mieście Tokmak między Mielitopolem a Zaporożem. Tym razem jednak nie poszło o łupy.
Ukraińskie media donoszą o kłótni jaka wywiązała się między przedstawicielami mniejszości buriackiej i Czeczeńcami. Portal 24tv.ua informuje, że stacjonujący w Tokmaku żołnierze upili się, a następnie zaczęli kłótnię. O co dokładnie? Nie do końca wiadomo - źródła ukraińskiego portalu podają, że między grupami doszło do sporu na tle etnicznym. Same media ironizują, że Buriaci i Czeczeńcy pokłócili się o to "kto jest bardziej rosyjski". Faktem jest jednak, że po raz kolejny skończyło się na ostrej wymianie ognia pomiędzy żołnierzami.
Najwyraźniej okupanci postanowili się sami zdemilitaryzować - wyzłośliwiają się ukraińscy dziennikarze
Mapy sprzed pół wieku
Ukraińska Służba Bezpieczeństwa znalazła w obwodzie charkowskim dokumentację należącą do rosyjskiego dowództwa. Po przejrzeniu map sztabowych, którymi posługiwali się najeźdźcy, Ukraińcy zaniemówili.
Okazało się, że niektóre plany nie były aktualizowane od ponad 50 lat.
Na mapach okupantów w ogóle nie ma osiedla mieszkaniowego Sałtiwka, które powstawało od lat 70. ubiegłego stulecia. Nie ma także na mapach zbiorników wodnych Trawianske i Muromske (na północ od Charkowa). Natomiast granica pomiędzy Ukrainą i Rosją jest narysowana długopisem, bo na mapach w ogóle jej nie było - komentuje SBU