Putin rzeźnikiem? Oh la la!
Cały świat widzi, że Rosja nie prowadzi regularnej wojny, tylko poluje na cywilów. Rosyjskie rakiety wycelowane są w szkoły, szpitale, przedszkola, schrony z napisami "tu są dzieci". Żołnierze okupanta otwierają ogień do autobusów wywożących ludzi z najbardziej zagrożonych terenów. Ukraińcy puszczają w świat nagrania, w których rosyjscy żołnierze wprost mówią, że będą "rozp...alać cywilów", bo tak każe mateczka Rosja.
Mateczka, nie jest przykładem szczególnie troskliwego rodzica. Swoim dzieciom, które gotowe są mordować i oddawać za nią życie nie dostarcza nawet jedzenia i paliwa do czołgów. Mimo tego, zadowolona z siebie i rozparta na swoim złotym tronie przy długim stole na Kremlu, wydaje z bezpiecznego dystansu komendy zachęcające do coraz większego okrucieństwa.
Rosjanie, nie mogąc poradzić sobie z fizycznym zajęciem Mariupola po miesiącu oblegania go, zażądali by miasto skapitulowało. Mieszkańcy odpowiedzieli już tradycyjnym "Idi...", co okupanta doprowadziło do furii. Kreml wydał wyrok na miasto skazując je na śmierć z braku żywności, leków i dobijając je kolejnymi atakami rakietowymi. Mariupol jest dla Rosjan tym, czym było oblężenie Masady dla Rzymian - symbolem imperialnego okrucieństwa, znakiem pogardy dla ludzkiego życia i bestialstwem, jako jedyną odpowiedzią Zła na bohaterstwo obrońców.
Są jednak na świecie tacy, którzy uważają, że zanim przejdziemy do konkretnych czynów mających powstrzymać terror w Ukrainie, najpierw wypada ustalić pewne kwestie związane z semantyką. Odwiedzający Polskę prezydent USA nazwał Putina "rzeźnikiem". Emmanuel Macron jako telefoniczny przyjaciel rosyjskiego przywódcy, nie mógł nie zareagować na ten straszny afront.
Nie użyłbym takiego określenia wobec niego, bo wciąż rozmawiam z prezydentem Putinem. Werbalna deeskalacja jest warunkiem niezbędnym, by bez wojny zatrzymać wojnę, jaką rozpętała wobec Ukrainy Rosja - powiedział Macron
Dzięki psychologicznej przenikliwości prezydenta Francji, wreszcie zrozumieliśmy: żeby powstrzymać wojnę, trzeba być po prostu miłym dla Władimira. Władimir to doceni i nakaże odwrót.
Inna sprawa, że Putin musi czuć się coraz bardziej osamotniony. Opuszczają go kolejni ministrowie i doradcy. Prezydent Rosji poczuł się tak przygnębiony, że rozkazał wygenerować sobie wirtualnego Siergieja Szojgu. Krążą wieści, że Władimir w chwilach rozpaczy ogląda zapętlone wystąpienie ministra obrony i wspomina dawne czasy, gdy we czwórkę z Ławrowem i Pieskowem stanowili zgraną paczkę. Te czasy mogą nie wrócić. Szojgu tak przeżył niepowodzenia armii w Ukrainie, że podobno wylądował w szpitalu.
Możemy być pewni, że myśli i modlitwy papieża Franciszka będą mu towarzyszyć aż do końca.
Z Ukrainy dobiegają też lepsze wiadomości. Zełenski nadal jest Zełenskim, co oznacza gwarancję silnego, mądrego i pełnego klasy przywództwa. Rosjanie dalej są Rosjanami i ponoszą spektakularne straty, a Ukraińcy dalej są najdzielniejszymi ludźmi na świecie i postanowili, że zamiast się bronić, przejdą do ofensywy.