100 dni propagandy. Ukraina wygra. Ukraina przegra
Ukraina przegra
W minionym tygodniu nasiliły się informacje wskazujące, że szala w Donbasie przechyla się na korzyść Rosji. Wystąpienia prezydenta Zełenskiego, zazwyczaj pewnego siebie i przekonującego, że Ukraina jest na drodze do zwycięstwa, stały się opisem ponurej rzeczywistości. Żołnierze ukraińscy są zmęczeni, brakuje im sprzętu. Rosjanie mają przewagę w sile ognia i wykorzystują ją do zadawania obrońcom ogromnych strat.
Regularne przerażenie może budzić również taktyka armii rosyjskiej, polegająca na nieprzerwanym marszu. Rosjanie posyłają w bój kolejne zastępy swoich żołnierzy. Ci, którzy giną natychmiast są zastępowani przez następnych. Fala za falą, uderzenie za uderzeniem. Rosja poświęci dowolną liczbę istnień, by zdobyć przewagę.
Z tak bezwzględnym przeciwnikiem Ukraina nie ma szans. Zwłaszcza, gdy niepewni są sojusznicy. Kijów czeka na dostawy broni. Im więcej, tym lepiej. Im lepsza broń, tym dłuższy opór wobec okupanta.
Niemiecka wstrzemięźliwość w zajęciu jasnego stanowiska wobec polityki Władimira Putina stała się już obiektem tylu bezcelowych komentarzy, że stało się jasne, iż jedynie Olaf Scholz wie, o co mu naprawdę chodzi i komu kibicuje.
Ukraina przegra, bo światowi politycy najwyższego szczebla nie wytrzymują presji. Macron bredzi o swoich rozmowach telefonicznych z Putinem i próbuje zgrywać mediatora. Oliwy do ognia dolewają nawet Amerykanie. Biden stwierdził, że USA nie dostarczy Ukrainie broni, która umożliwi ataki na cele położone w Rosji.
W dyplomatycznych kuluarach dyskutuje się na temat "rozwiązania pokojowego".
Rozmawiają wszyscy: Włosi, Brytyjczycy, Francuzi, Amerykanie, Niemcy. Dziwnym trafem w tym gronie nie uwzględniono głównych zainteresowanych - Ukraińców.
Ukraina wygra
Bo choć Zachód jest partnerem niepewnym i mogącym wyciąć Ukrainie jeszcze niejeden numer, sankcje powoli doprowadzają rosyjską gospodarkę do ruiny. Jeśli wejdzie w życie zapowiadane embargo na ropę, Władimir Putin znajdzie się w poważnych finansowych tarapatach.
Ukraina wygra, bo Rosjanie wpadają we własną pułapkę propagandową. Wysyłają na front żołnierzy, którzy myślą, że jadą na misję humanitarną i walczyć z neonazistami. Trafiają tam na ludzi, którzy nierzadko mówią tym samym językiem, są zwykłymi obywatelami zadającymi proste pytania, typu: czemu rosyjski żołnierzu mierzysz do mnie z karabinu? Ktoś o minimalnym poczuciu człowieczeństwa nie może poradzić sobie z tą sytuacją ot tak.
Ukraińcy wygrają tę wojnę, bo koncept Moskwy, która przestała podawać liczbę ofiar na froncie, w końcu zostanie obnażony.
A gdy Rosjanie zaczną się dowiadywać, ilu z ich braci, przyjaciół, synów i mężów zginęło w konflikcie, który nie przyniósł krajowi ani krztyny chwały - wówczas mury Kremla mogą okazać się niewystarczające do zatrzymania wściekłego tłumu.
Ukraińcy wygrają, ponieważ Rosjanie dalej tkwią mentalnie w epoce, gdy pies Łajka leciał w kosmos, a Radio Erewań podawało najbardziej rzetelne informacje w ZSRR. W rosyjskim wojsku dalej nikt nie rozumie, że świat poszedł naprzód i sterowanie centralne już się nie sprawdza, że najlepszy ogląd sytuację pola walki ma zwykły podoficer, który w tej walce bierze udział, a nie zblazowany generał oglądający wojnę w Rossija-1. Skutkiem tego są kolejne błędy popełniane przez rosyjską armię w Donbasie, które Ukraińcy doskonale potrafią wykorzystać.
Ukraina wygra, bo plotki o niezwyciężonej drugiej armii świata okazały się mocno przesadzone. Według suchych danych statystycznych, Rosja jest drugą siłą militarną na globie. Ukraińska rzeczywistość boleśnie zweryfikowała stan faktyczny.
Wreszcie, Ukraińcy wygrają, bo doskonale wiedzą jak potężna może być informacja... lub jej brak. Kijów nie mówi nam wszystkiego. Analizując sytuację na froncie głupieją najlepsi eksperci do spraw konfliktów zbrojnych. Przez cały zeszły tydzień żyliśmy w przekonaniu, że obwód ługański został stracony, że marsz Rosjan będzie niepowstrzymany, a Siewierodonieck stał się kolejną zdobyczą wydartą Ukrainie. Nic bardziej mylnego. Miasto się trzyma. Tak jak cała Ukraina.